Pierwszy czynnik, który według mnie pomaga wyjść z zaburzeń odżywiania to prawdziwe SPOTKANIE dwóch osób, odkrywanie się i doświadczenie, że JA bez masek i udawania jestem do polubienia i pokochania.
„Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego Siebie, uświadomiłem sobie, że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie, żebym nie żył wbrew własnej prawdzie. Dziś wiem, że nazywa się to AUTENTYCZNOŚCIĄ.”
Owe dochodzenie do autentyczności, czyli wyzwalanie się z powinności, z lęku przed wyrażaniem siebie i z życia „wbrew własnej prawdzie” możliwe jest tylko w bezpiecznej, szczerej i prostolinijnej relacji. Tej szczerości i prostolinijności po pierwsze musi wymagać od siebie psychoterapeuta. Czasem pytam swoich pacjentów podczas kończenia terapii, co im najbardziej pomogło w wyjściu ze swoich problemów i zniewoleń. Odpowiedź zawsze dotyczy autentyczności i szczerości osoby terapeuty. Dodałabym tu jeszcze czynnik fundamentalnego nastawienia na dialog, na słuchanie i wyzbycie się etykiet, schematów i jakichkolwiek algorytmów. To jest właśnie to, co pomaga:
„Relacja dialogująca to proces między dwiema osobami, może doprowadzić do wydarzenia o wymiarze egzystencjalnym ( ) bowiem oto kontaktują się rdzenie jednej i drugiej osoby. Rdzeń jest najbardziej cennym i wrażliwym aspektem osoby, oznacza przekonania, emocje, zachowanie, doznania, które jednoczą osobę jako osobę i nadają jej rozeznanie, kim jest w samej głębi swojego serca”
Zobaczyć, kim jestem w głębi swojego serca, spotkać się przy Tobie ze sobą i przekonać się, że właśnie taki jestem wystarczająco dobry, by zostać przyjętym i zaakceptowanym – oto prawdziwa wolność i cel każdej psychoterapii.
„Celem jest cały proces odwiązywania się […od małej perspektywy, małych poletek myślowych, małych jeziorek uczuć], który może rozpocząć się i miejmy nadzieję rozpoczyna się wraz z początkiem terapii, może rozciągnąć się na długi czas, kiedy ściąga się zbroję, od której chce się uwolnić”.
Często pacjenci mówią, że moje odczucia i moja akceptacja mają mniejsze znaczenie, bo przecież jestem psychologiem. W zasadzie to za to mi się płaci, żebym była miła i nie krytykowała, żebym budowała dobrą relację terapeutyczną. Jednak żadne pieniądze nie sprawią, żebym umiała wiarygodnie udawać akceptację i zainteresowanie. Nawet gdybym chciała udawać autentyczność, to właśnie jej istota sprawia, że wyczuwasz każdy fałsz i więcej nie przychodzisz na spotkanie…